Haneczka pisze:Zarządca/administrator posiadający licencję w zakresie zarządzania nieruchomościami powinien być do tego przygotowany technicznie, w innym wypadku proponowałabym wydawanie licencji w określonych klasach.
I tak np. zarządca klasy D to taki, który nie posiada ksero innych urządzeń biurowych w swojej siedzibie, a zarządca klasy H - to już typowy ciurlaka i wspólnota współpracuje z nim na własne ryzyko.
Ustawodawca nie uzależnia przyznania licencji od tego, czy kandydat posiada określone maszyny. Przyznanie licencji zawodowej to potwierdzenie spełnienia przez kandydata kryteriów merytorycznych i formalnych, wymaganych przepisami prawa (ustawa o gospodarce nieruchomościami i rozporządzenia wykonawcze Ministra Infrastruktury).
Posiadanie licencji nie wiąże się z przymusem wykonywania zawodu zarządcy nieruchomości. Można mieć licencję i nie pracować w tym zawodzie. Można też zatrudnić się w firmie zarządzającej lub bezpośrednio u właściciela nieruchomości (np. w gminie) i nie otwierać własnego biura. Zatrudnienia zarządcy nikt nie uzależnia od przytargania przez niego własnej kserokopiarki.
Haneczka pisze:Dentysta też musi być oprzyrządowany, posiadając uprawnienia w zawodzie.
Znowu mylisz uprawnienia do wykonywania zawodu z prowadzeniem działalności gospodarczej w tym zakresie.
Weryfikacji zarządców (i dentystów) dokona rynek. Osoby słabiej wyposażone nie będą w stanie obsłużyć klientów na odpowiednim poziomie lub poprzestaną na mniej wymagającej klienteli.
Trzeba też mieć na uwadze prawa konkurencji: nakładanie administracyjnych wymogów na osoby wchodzące dopiero na rynek nieruchomości, żeby miały kompletnie wyposażone biuro na najwyższym poziomie technicznym i pełną ekipę fachowców (księgowych, techników, konserwatorów), nie mając jeszcze ani jednego klienta jest absurdalne. Początkujący, chcąc zaczepić się na rynku, zaproponuje niższą cenę. Nie każdy klient wymaga obsługi na takim samym poziomie, co wielkie korporacje z biurowców w biznesowym city.
Na rynku zarządzania nieruchomościami mają - mam nadzieję - szansę znaleźć swoich klientów zarówno profesjonalne firmy zarządzające, jak i młodzi ludzie świeżo po studiach podyplomowych, mający całe swoje biuro w laptopie.
To tak, jak na rynku samochodowym: jednego klienta satysfakcjonuje "maluch", a drugi zaczyna swoje wymagania od mercedesa. Jeden i drugi powinni znaleźć coś dla siebie. Nie można producentów samochodów zmuszać do produkcji aut wyłącznie najdroższych i najbardziej luksusowych. Niech decyduje rynek, co komu jest potrzebne.
Na marginesie: przywiązanie do określonych urządzeń technicznych (np. kserokopiarki) jest niezrozumiałe. Dlaczego nie wymagać wyposażenia biura zarządcy w maszyny do pisania albo gęsie pióra?