W jednej wspólnocie nie może być zarządu i zarządcy; za wypadek na terenie budowy na NW odpowiada zarządca

Orzecznictwo sądów rejonowych, okręgowych i apelacyjnych.
Wiadomość
Autor
piotrusb
.
.
Posty: 5967
Rejestracja: 28-12-2009, 17:51

W jednej wspólnocie nie może być zarządu i zarządcy; za wypadek na terenie budowy na NW odpowiada zarządca

#1 Post autor: piotrusb » 02-06-2023, 12:43

Wyrok Sądu Rejonowego w Giżycku z dnia 25 kwietnia 2023 r., sygn. akt I C 20/20.
...zgodnie z przepisami ustawy o własności lokali właściciele lokali mogą w umowie o ustanowieniu odrębnej własności lokali albo w umowie zawartej później w formie aktu notarialnego określić sposób zarządu nieruchomością wspólną, a w szczególności mogą powierzyć zarząd osobie fizycznej albo prawnej (art. 18 ust. 1), a jednocześnie jeżeli liczba lokali wyodrębnionych i lokali niewyodrębnionych jest większa niż trzy, właściciele lokali są obowiązani podjąć uchwałę o wyborze jednoosobowego lub kilkuosobowego zarządu. Członkiem zarządu może być wyłącznie osoba fizyczna (art. 20 ust.1). Na tym tle zarysowała się doktrynalna rozbieżność interpretacyjna i samych przepisów i możliwości współfunkcjonowania zarządów oraz zarządców nieruchomości. „W doktrynie i orzecznictwie zaistniały poważne kontrowersje dotyczące oceny, jak dokładnie przebiegają relacje między zarządcą, o którym mowa w przepisie art. 18 ust. 1 WłLokU, a zarządem wybranym na podstawie art. 20 ust. 1 WłLokU. W tym zakresie wątpliwości wzbudziło zagadnienie, czy jest dopuszczalne równoczesne funkcjonowanie zarządu i zarządcy w ramach jednej wspólnoty mieszkaniowej w ten sposób, że nastąpi między nimi określony podział uprawnień i obowiązków związanych z wykonywaniem zarządem nieruchomością wspólną. Taka sytuacja przykładowo może mieć miejsce, kiedy – pomimo wyłonienia zarządu – wspólnota powierzy określone sprawy zarządcy wybranemu na podstawie art. 18 ust. 1 WłLokU. Może także wystąpić sytuacja odwrotna – najpierw wspólnota powierzy wykonywanie zarządu zarządcy, a następnie ustanowiony zostanie zarząd w rozumieniu art. 20 ust. 1 WłLokU, który nie przejmie wszystkich obowiązków powierzonych wcześniej zarządcy … W doktrynie w tym zakresie prezentowane są dwa przeciwne stanowiska. Z jednej strony prezentowany jest pogląd, zgodnie z którym powierzenie zarządu nieruchomością wspólną w trybie art. 18 ust. 1 WłLokU nie pozbawia uprawnień zarządu wspólnoty, o którym mowa w art. 20 ust. 1 WłLokU. Przyjmuje się, że w takiej sytuacji zarządca i zarząd mogą funkcjonować obok siebie, z tym rozróżnieniem, że obowiązki i uprawnienia zarządcy reguluje zawarta z tym podmiotem umowa, natomiast obowiązki i uprawnienia zarządu regulują przepisy WłLokU. Wskazuje się, że w tej sytuacji właścicielom lokali przysługuje co do zasady swoboda w zakresie ukształtowania jego uprawnień. W niektórych z tych wypowiedzi wskazuje się w szczególności, że możliwe jest takie ukształtowanie kompetencji zarządu oraz zarządcy, zgodnie z którym zarządca będzie odpowiedzialny za czynności zwykłego zarządu nieruchomością wspólną, natomiast zarząd będzie odpowiedzialny za czynności przekraczające zwykły zarząd na zasadach przewidzianych w art. 21 ust. 3 w zw. z art. 22 ust. 2 WłLokU. (...) To spotyka się jednak z krytyką. Wskazuje się bowiem, że względy natury organizacyjno-gospodarczej sprzeciwiają się dopuszczalności jednoczesnego funkcjonowania we wspólnocie mieszkaniowej zarządu oraz zarządcy. Jak zakłada ta krytyka, skoro w umowie właściciele lokali postanawiają, że zarząd nieruchomością wspólną będzie sprawował zarządca, to nie znajduje zastosowania przepis art. 20 ust. 1 WłLokU. Nie ma zatem potrzeby, aby oprócz zarządcy, funkcjonował od niego niezależnie zarząd wspólnoty. Zarządcy co do zasady przysługują te same uprawnienia i obowiązki, które ustawa przewiduje na wypadek powołania przez wspólnotę zarządu (art. 33 WłLokU). Oznacza to, że jeżeli zarząd wspólnoty został już wcześniej wybrany, ustanowienie zarządcy jest w tej sytuacji równoznaczne z jego odwołaniem. Z chwilą ustanowienia zarządcy zarząd wspólnoty traci na jego rzecz swoje dotychczasowe kompetencje do kierowania jej sprawami i reprezentacji. W tej sytuacji zarządca na podstawie stosowanych odpowiednio art. 22 ust. 1 oraz art. 22 ust. 2 WłLokU upoważniony jest do dokonywania samodzielnie czynności zwykłego zarządu, zaś na dokonanie czynności przekraczających zakres zwykłego zarządu potrzebuje zgody właścicieli wyrażonej w uchwale. Również w orzecznictwie sądowym dominuje stanowisko, zgodnie z którym ustanowienie zarządcy na podstawie art. 18 ust. 1 WłLokU wyklucza możliwość tworzenia zarządu (w znaczeniu podmiotowym) według postanowień art. 20 WłLokU. Jak podkreślono, za wyłącznością określonej, przyjętej już raz formuły prawnej zarządu nieruchomością wspólną przemawiają takie okoliczności jak: brak potrzeby mnożenia struktur zarządu nieruchomością wspólną, problem ewentualnego rozkładu uprawnień pomiędzy takie struktury itd. (zob. post. SN z 14.9.2005 r., III CZP 62/05; uchw. SN z 16.2.2012 r., III CZP 96/11; uchw. SN z 9.2.2017 r., III CZP 106/16; wyr. SA w Warszawie z 21.7.2016 r., VI ACa 779/15; wyr. SA w Warszawie z 28.4.2017 r., I ACa 329/16; wyr. SA w S. z 23.10.2019 r., I ACa 403/18)”.

Innymi słowy ujmując doktryna przedmiotu zakłada, że w obecnym stanie prawnym niedopuszczalnym jest równoległe funkcjonowanie zarządu wspólnoty mieszkaniowej oraz zarządcy. Ma to kapitalne znaczenie dla rozstrzygnięcia niniejszej sprawy. Pomijając bowiem nawet fakt, że w toku postępowania żadna ze stron nie wykazała, a nawet nie usiłowała wykazać składu i ewentualnych kompetencji zarządu wspólnoty mieszkaniowej przy ul. (...) w G., to nawet gdyby w materiale dowodowym sprawy znalazły się dokumenty potwierdzające powyższe okoliczności, to i tak należałoby przyjąć, że zawarcie umowy pomiędzy wspólnotą mieszkaniową a zarządcą w postaci pozwanej spółki spowodowało odwołanie członków zarządu. Prowadzi to do wniosku, że działania podejmowane przez Panią A. M. w przedmiocie dokonywania uzgodnień zakresu remontowego feralnej klatki schodowej nie miały oparcia prawnego i tym samym były bezskuteczne. Równie dobrze takich uzgodnień mogła dokonywać dowolna osoba spośród członków wspólnoty mieszkaniowej a nawet spoza niej - i tak byłyby one bezskuteczne. To na zarządcy, legitymującym się umową ze wspólnotą mieszkaniową oraz uchwałą tejże wspólnoty spoczywało prawo oraz obowiązek przygotowania zakresu robót, dokonania wyboru wykonawcy, przekazania mu placu budowy, odebrania i rozliczenia robót. Co istotne zresztą – pozwany jako zarządca nieruchomości przy ul. (...) przygotował przedmiar robót, przeprowadził przetarg, w którym wyłonił wykonawcę, zawarł w imieniu wspólnoty z tym wykonawcą umowę (vide umowa), przekazał mu plac budowy, nadzorował przebieg prac, wreszcie rozliczył finansowo wykonane prace. Tym samym, uwzględniając fakt bezskuteczności poczynań Pani A. M., stwierdzić należy, że to pozwany przygotował i przeprowadził wszystkie czynności związane z remontem klatki schodowej, a – co istotne – dookreślił zakres prac i sposób ich wykonania. Jedynie na marginesie należy wspomnieć, że sama uchwała wspólnoty była bardzo lakoniczna, a zarządca winien był (bądź to przygotowując projekt uchwały, bądź to wykonując uchwałę i przygotowując zakres remontu) w sposób szczegółowy zapoznać członków wspólnoty z projektowanym przedmiotem i zakresem prac oraz uzyskać na taki projekt zgodę wspólnoty. Tylko bowiem w taki sposób pozwany mógłby podnosić skuteczniej zarzut braku odpowiedzialności za skutki prac remontowych, wskazując, że ich zakres został dookreślony przez inwestora czyli wspólnotę mieszkaniową.

Będąc przy zakresie prac zleconych wykonawcy wspomnieć trzeba, że przedmiar robót, jak to już wyżej wskazano, został przygotowany przez pozwanego. Pozwany bowiem jest profesjonalistą w zakresie zarządzania nieruchomościami, posiadającym kadrę, wiedzę i doświadczenie w tego typu działalności. Jednocześnie we wspomnianym przedmiarze robót dotyczących remontu klatki schodowej w budynku przy ul. (...) znalazły się zapisy o położeniu nowej posadzki w korytarzach prowadzących do mieszkań, a owa posadzka miała być stworzona w drodze położenia płytek ceramicznych na kleju na dotychczasowym podłożu (jedynie po usunięciu okładziny). Oznacza to, że już w tym dokumencie (przedmiarze robót) zarządca przewidział podniesienie progów w drzwiach prowadzących z klatki schodowej do korytarzy. Nie trzeba być przy tym specjalistą z zakresu budownictwa, by stwierdzić, że owo podniesienie posadzek w korytarzach i tym samym progów w drzwiach prowadzących do tych korytarzy będzie nie mniejsze niż 2-3 cm, bo taką minimalną grubość mają płytki wraz klejem. Skoro zatem różnica poziomów posadzek pomiędzy klatką schodową a korytarzami prowadzącymi do mieszkań wynosiła przed remontem 3-4 cm, to oczywistym jest, że pozwany musiał mieć świadomość, jako specjalista i profesjonalista, że po remoncie przedmiotowe progi będą miały wysokość 6-7 cm. I choć pozwany słusznie twierdził, że budynek przy ul. (...) w G. powstał przed wejściem w życie przepisów rozporządzenia Ministra Infrastruktury z 12.04.2002r. w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie (t.j. Dz.U. z 2019r., poz. 1065), co sprawia, że § 65 ust. 3 tegoż rozporządzenia, regulujący dopuszczalną wysokość progów w drzwiach ogólnodostępnych pomieszczeń w budynkach zamieszkania zbiorowego na poziomie nie większym niż 2 cm, nie znajduje bezpośredniego zastosowania do bloku przy ul. (...), to jednak nie oznacza to, że dopuszczalnym, zasadnym i zgodnym z zasadami logiki i bezpieczeństwa jest bezrefleksyjne zwiększanie wysokości takich progów. Odwrotnie – remont klatki schodowej znaczących rozmiarów, połączony z wymianą drzwi pomiędzy samą klatką a korytarzami prowadzącymi do mieszkań powinien był być dobrą okazją do zmniejszenia lub całkowitej likwidacji istniejących poprzednio progów lub – co najmniej – przygotowania i przedstawienia wspólnocie mieszkaniowej potrzeby i skutków oraz kosztorysu takiej niwelacji progów z pozostawieniem tejże wspólnocie decyzji w tym przedmiocie. Wymogi bowiem wspomnianego rozporządzenia Ministra Infrastruktury z 12.04.2002r. w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie, nawet jeśli nie obowiązują wprost w stosunku do konkretnego obiektu budowlanego, winny być drogowskazem pokazującym kierunki zmian w istniejących obiektach. Od pozwanego zaś, jako profesjonalisty należy wymagać dostrzeżenia owych kierunków i wprowadzania ich w życie, a co najmniej – tak jak w niniejszym przypadku – przedstawienia inwestorowi możliwości, konieczności, kosztów itp. doprowadzenia istniejącego obiektu do obowiązujących obecnie uregulowań i norm. Dopiero takie przedstawienie wspólnocie mieszkaniowej obu opcji (niwelacja progów lub ich podniesienie) i podjęcie decyzji przez tę wspólnotę co do sposobu postępowania z feralnymi progami pozwoliłoby pozwanemu na zasadne twierdzenia, że to decyzja wspólnoty legła lub nie u podstaw przyczyn dojścia do wypadku powódki. Zaniechanie tego typu działań należy traktować jako naruszenie zasad należytej staranności w podejmowaniu działań, rozumianych w realiach niniejszej sprawy jako działania zarządcy budynku w kierunku zapewnienia mieszkańcom bezpieczeństwa użytkowania budynku. W tym miejscu wskazać jeszcze trzeba, że zapewnienie bezpieczeństwa użytkowania i właściwej eksploatacji nieruchomości przez zarządcę wynika nie tylko z treści przepisów ustawy o gospodarce nieruchomościami (art. 184b), ale także z umowy o zarządzaniu nieruchomością zawartej pomiędzy pozwanym a wspólnotą mieszkaniową. O ile przy tym naruszenie unormowań umownych w zakresie obowiązku zapewnienia bezpieczeństwa użytkowania budynku rodzić może kontraktową odpowiedzialność cywilną pozwanego wobec wspólnoty, o tyle takież same naruszenie ustawowego obowiązku zapewnienia bezpieczeństwa użytkowania budynku rodzi deliktową odpowiedzialność pozwanego wobec osoby poszkodowanej (tu powódki).

W tym miejscu jeszcze na jedną kwestię należy zwrócić uwagę, a mianowicie na fakt sposobu prowadzenia przez pozwanego nadzoru nad wykonawcą remontu w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa osób postronnych na placu budowy. Niewątpliwym jest, co słusznie pozwany zauważył, że na wykonawcy remontu spoczywał obowiązek ustanowienia kierownika budowy oraz podjęcia (po przejęciu placu budowy) działań, mających na celu zapewnienie bezpieczeństwa osób przebywających w obrębie prowadzonych prac remontowych. Dostrzec przy tym trzeba, że rzeczywiście wykonawca, prowadząc prace remontowe w obiekcie, zamieszkałym przez lokatorów i otwartym dla osób postronnych (goście, dostawcy, doręczyciele itp.) nie oznakował w żaden sposób miejsc niebezpiecznych jak np. przedmiotowych progów. I wprawdzie oczywistym zdaje się fakt, że w trakcie trwania robót niemożliwym było oznakowanie samych progów np. żółto-czarną taśmą, to już absolutnie realnym i dość łatwym sposobem takiego oznakowania mogły być tablice z napisem np. „Uwaga próg” (co zresztą nastąpiło po wypadku powódki). Odpowiedzialność w tym zakresie wykonawcy prac zdaje się być niezaprzeczalna i to tym bardziej zważywszy na to, że wykonawca był profesjonalistą w swojej dziedzinie. Nie oznacza to jednak, że zaniechania wykonawcy uwalniają automatycznie pozwanego od odpowiedzialności za skutki wypadku powódki. Pamiętać bowiem należy, że pozwany nadzorował wykonywane prace, a to prowadzi do wniosku, że winien był – poza jakością robót i ich zgodnością z umową – zwracać również uwagę na bezpieczeństwo mieszkańców i odpowiednio reagować. Jest to o tyle istotne, że prace remontowe prowadzone były w obiekcie zamieszkałym i uczęszczanym przez nieokreślony krąg ludzi, same prace trwały jedynie w godzinach poranno-wczesnopopołudniowych, dostęp do budynku był całodobowy, a do wypadku powódki doszło w godzinach kiedy wykonawcy nie było już w obiekcie.

Pamiętać też trzeba, że sama umowa z dnia 13.02.2019r. dotycząca przeprowadzenia prac remontowych w budynku przy ul. (...), jakkolwiek mówi o robotach budowlanych, inwestorze, wykonawcy, kierowniku budowy, nie jest typową umową o roboty budowlane w rozumieniu art. 647 kc. „ Pomimo pewnych kontrowersji przeważa słuszny pogląd, że chociaż umowa o roboty budowlane wywodzi się z umowy o dzieło, to są to dwa odrębne (samodzielne) typy umów nazwanych i nie ma tu zależności na zasadzie, że umowa o roboty budowlane stanowi podtyp (szczególną postać) umowy o dzieło (zob. uchw. SN(7) z 29.9.2009 r., III CZP 41/09 i powołane tam orzecznictwo; zob. też np. wyr. SN: z 12.2.1991 r., III CRN 500/90; z 18.10.2006 r., II CSK 121/06; z 26.9.2012 r., II CSK 84/12; wyr. SA w Warszawie z 16.1.2013 r., I ACa 714/12; K. Zagrobelny, w: E. Gniewek, P. Machnikowski, Komentarz KC, 2021, art. 647, Nb 2; J. Bieluk, K. Zadykowicz-Sokół, Umowa, art. 647, pkt IV.A.1; P. Drapała, w: J. Gudowski, Komentarz KC, t. 4, 2017, art. 647, Nt 8; B. Lackoroński, w: K. Osajda, Komentarz KC aktualizowany, 2022, art. 647, Nt 6–7; odmiennie np. wyr. TK z 27.11.2006 r., K 47/04; wyr. SN z 7.11.1997 r., II CKN 446/97; A. Brzozowski, w: K. Pietrzykowski, Komentarz KC, t. 2, 2021, art. 647, Nb 6; K. Kołakowski, w: G. Bieniek i in., Komentarz KC, t. 2, 2011, art. 647, Nt 1). Faktem jest, że obie te umowy mają wiele cech wspólnych, a nadto w przepisach regulujących umowę o roboty budowlane zawarto odwołanie do umowy o dzieło (art. 656 KC). Obie te umowy zawierają jednak szereg odmienności, jak przedmioty umów, ale przede wszystkim w zakresie praw i obowiązków stron, w tym sposobu wykonywania umowy o roboty budowlane. Generalnie można powiedzieć, że umowa o roboty budowlane dotyczy większych przedsięwzięć o zindywidualizowanych właściwościach fizycznych i użytkowych, którym – co do zasady – towarzyszy projektowanie, przy czym dokumentację projektową powinien dostarczyć inwestor, chyba że podjął się tego wykonawca i zinstytucjonalizowany nadzór. Zasadniczym kryterium rozróżnienia umowy o dzieło i umowy o roboty budowlane jest więc ocena realizowanej inwestycji stosownie do wymagań prawa budowlanego (zob. np. wyr. SN: z 25.3.1998 r., II CKN 653/97; z 7.12.2005 r., V CK 423/05; z 18.5.2007 r., I CSK 51/07; z 26.9.2012 r., II CSK 84/12; wyr. SA w Szczecinie z 3.7.2014 r., I ACa 242/14; wyr. SA w Krakowie z 22.4.2015 r., I ACa 1740/14, L.; wyr. SA w Białymstoku z 4.2.2020 r., I AGa 78/19), przy czym nie można zapominać o dającej się wyinterpretować z art. 647 KC szczególnej postaci współdziałania inwestora z wykonawcą w zakresie przygotowania i wykonania przedmiotu świadczenia, przejawiająca się w dostarczeniu projektu i przekazaniu terenu budowy [zob. uchw. SN(7) z 11.1.2002 r., III CZP 63/01]. W wypadku umowy o dzieło chodzi o pewien rezultat wykonywany z zachowaniem zasad należytej staranności (art. 627 w zw. z art. 355 KC), zaś w art. 647 KC nie chodzi tylko o wykonanie obiektu budowlanego jako takiego, z zachowaniem należytej staranności, ale także o rozmiar przedsięwzięcia i sposób wykonania – zgodnie z przedłożonym wykonawcy projektem i zasadami wiedzy technicznej, tj. sztuką budowlaną, pod nadzorem wykwalifikowanych osób”. Niewątpliwie przedmiotowa umowa nie przewidywała sporządzenia i dostarczenia projektu i pozwolenia na budowę, a zakres prac nie był duży. Prowadzi to do wniosku, iż de facto przedmiotową umowę należy zakwalifikować jako umowę o dzieło ze wszystkiego tego konsekwencjami, w tym zakresem odpowiedzialności inwestora i wykonawcy za skutki wypadku powódki. Tym samym stwierdzić trzeba, że o ile można by obarczyć wykonawcę odpowiedzialnością za skutki wypadku powódki (co samo w sobie nie było przedmiotem niniejszego postępowania), o tyle współodpowiedzialnym za owe skutki pozostaje pozwany, a ich odpowiedzialność mogłaby być co najwyżej solidarna.

W tym miejscu na marginesie należy jeszcze wskazać, iż całkowicie niezasadnym był zarzut pozwanego, jakoby do zdarzenia doszło wskutek niefrasobliwości powódki, która bez żadnej konieczności chciała udać się do sąsiadki mieszkającej piętro niżej aniżeli sama powódka, a podczas marszu w kierunku mieszkania owej sąsiadki nie zachowała należytej ostrożności i to pomimo faktu, że sama wnioskowała o przeprowadzenie remontu, znała topografię terenu i doskonale wiedziała o toczących się pracach. Co do braku potrzeby udania się powódki do sąsiadki, to zarzut taki należało potraktować jako jakąś pomyłkę pozwanego. Nic bowiem nie usprawiedliwia prób a nawet pomysłów takich prób ograniczania wolności obywatelskich (tu prawa do decydowania przez powódkę kogo i kiedy chce odwiedzić) i to niezależnie, czy podstawą takiego ograniczania miałby być remont klatki schodowej czy jakakolwiek inna przyczyna natury technicznej. Skoro powódka zapragnęła odwiedzić sąsiadkę, to miała do tego pełne prawo i żaden remont klatki schodowej nie mógł stanąć na drodze do realizacji tego projektu. Dalej – sam fakt, że powódka popierała ideę remontu klatki schodowej nie oznacza, że powinna ograniczyć swoje codzienne funkcjonowanie. Logicznym bowiem jest, że o ile w toku prowadzenia prac remontowych, o których przecież powódka wiedziała, należy zachować ostrożność, o tyle trudno wymagać od kogokolwiek, by mógł spodziewać się (a nawet w najśmielszych domysłach przypuszczać), że zostaną podniesione i to w tak znaczący sposób progi. Powszechną bowiem wiedzą pozostaje fakt, że w obecnej dobie walczy się z różnymi progami i barierami, utrudniającymi życie codzienne osób starszych, schorowanych, niepełnosprawnych poprzez obniżanie krawężników, likwidację progów, instalację wind i pochylni oraz specjalnych oznakowań miejsc niebezpiecznych i innych zwyczajnie utrudniających poruszanie się. Skąd zatem miał pojawić się u osoby starszej, jaką niewątpliwie jest powódka, pomysł, by w dobie likwidacji barier akurat w jej bloku ktokolwiek będzie takie bariery tworzył i – co więcej – zaniecha ich jakiegokolwiek oznaczenia. W takiej sytuacji wymaganie od powódki, by podczas przechodzenia z klatki schodowej do korytarza prowadzącego do mieszkania sąsiadki traktowała próg jako dodatkowy nowy schodek nie mógł zyskać aprobaty.

Zupełnie inną kwestią pozostawała wysokość należnego powódce zadośćuczynienia.

Pochylając się nad tym zagadnieniem należało w pierwszej kolejności dostrzec treść wyroków Sądu Najwyższego z dnia 15.07.1977r. w sprawie IV CR 266/77: „Zadośćuczynienie z art. 445 § 1 kc ma charakter kompensacyjny i w związku z tym powinno być stosowne do doznanej krzywdy, w szczególności winny być wzięte pod uwagę takie okoliczności jak nasilenie cierpień, długotrwałość choroby, rozmiar kalectwa, trwałe następstwa zdarzenia. Zadośćuczynienie nie może stanowić zapłaty symbolicznej, lecz również niewspółmiernej” oraz z dnia 10.06.1999 r. sygn. II UKN 681/98, gdzie Sąd Najwyższy wywiódł, iż „Przy ocenie wysokości zadośćuczynienia za krzywdę (art. 445 § 1 KC) należy uwzględniać przede wszystkim nasilenie cierpień, długotrwałość choroby, rozmiar kalectwa, trwałość następstw zdarzenia oraz konsekwencje uszczerbku na zdrowiu w życiu osobistym i społecznym”.

W tym kontekście Sąd zauważył przede wszystkim treść zeznań świadków, z których wyłonił się obraz rzeczywistych cierpień i krzywd, doznanych przez T. G. wskutek zdarzenia z 08.04.2019r. Nie trzeba przy tym nadmiernej wyobraźni, by uzmysłowić sobie funkcjonowanie 79 letniej osoby, która trafia do szpitala z wieloodłamowym złamaniem kości ramiennej prawej, przechodzi zabieg otwartego nastawienia odłamów owej kości, doznaje 20 % trwałego uszczerbku na zdrowiu z przyczyn tylko ortopedycznych, wymaga 3 miesięcznej pomocy osób trzecich w wymiarze 6 godzin dziennie (m.in. w zakresie elementarnych potrzeb życia jak mycie się, ubieranie, spożywanie posiłków itp.). Niewątpliwie powódka pozostawała przed wypadkiem osobą całkowicie samodzielną, pogodną i towarzyską, a kilka miesięcy po zdarzeniu została uznana za całkowicie niezdolną do samodzielnej egzystencji. (...). I choć trzeba oczywiście dostrzec, że sam wypadek nie był jedyną przyczyną całkowitej negatywnej metamorfozy powódki, bo wszak do owej przemiany niewątpliwie przyczynił się również proces leczniczy, to jednak bez zdarzenia z 08.04.2019r. powódka nie trafiłaby do szpitala, nie przechodziła operacji i dalszego procesu leczenia, nie doznałaby też załamania, depresji i tym podobnych psychicznych urazów. To wypadek na klatce schodowej był tym zaczynem, od którego zaczęły się wszelakie cierpienia T. G.. I to musiało znaleźć odzwierciedlenie w wysokości zadośćuczynienia. Sąd uznał bowiem, iż kwotą adekwatną do zakresu bólu, cierpień i krzywd, jakich w wyniku wypadku doznała T. G. będzie kwota 25.000 zł. Z jednej bowiem strony jest to kwota dość wysoka, zważywszy na urazy fizyczne i jednocześnie niezbyt wygórowana jeśli uwzględni się następstwa w sferze psychicznej, a z drugiej strony nie będzie prowadzić do jakiegokolwiek wzbogacenia się powódki.
http://orzeczenia.gizycko.sr.gov.pl/con ... -05-19_001
piotrusb

Link:
BBcode:
HTML:
Schowaj odnośniki
Pokaż odnośniki do wpisu

ODPOWIEDZ
  • Podobne tematy
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Ostatni post

Wróć do „Orzecznictwo sądów powszechnych”