Zakładanie kwietników na terenach wspólnych.
: 23-09-2018, 17:12
Witam serdecznie. W naszej wspólnocie powstał taki oto problem. Sąsiad, który był wraz z małżonką właścicielem mieszkania, zrzekł się wszelkich prawa do niego na rzecz małżonki, co zostało zapisane w księdze wieczystej mieszkania. Jednym słowem nie jest właścicielem, a jedynie mieszkańcem, lokatorem. Niemniej pozostały mu nawyki właścicielskie. Przed budynkiem jest część trawiasta, ogólnodostępna, gdzieniegdzie obsadzona krzewami, z której czasami korzystają dzieci. Czasami, bo nie wszyscy właściciele godzą się z tym i przeganiają je, zwłaszcza spod "swoich" klatek schodowych (5 klatek).
Tu muszę wyjaśnić, o czym kiedyś pisałem - są dwa budynki mieszkalne, każde z księgą wieczystą, liczące po po 75 mieszkań, jako dwie odrębne wspólnoty i teren wokół nich, jako własność 150 właścicieli (w akcie notarialnym mam zapisane, że mój udział w tej nieruchomości niezabudowanej to 1/150) także z księgą wieczystą. Na tym terenie niezabudowanym jest droga dojazdowa z chodnikami i dojściami do poszczególnych klatek schodowych (do jednego bloku schodami), oraz tereny trawiaste. Jest to teren wspólny dla wszystkich właścicieli mieszkań w obu wspólnotach. Jak dotychczas "zarządzany" jest przez zarządy obu wspólnot. I jak na razie nie było problemów z zarządzaniem - no, jedyny, gdy trzeba było naprawiać drogę, która była w fatalnym stanie. Po prostu poszczególne wspólnoty podjęły uchwały o wydani konkretnych kwot na ten remont i sprawa została zamknięta.
Wróćmy do sąsiada - lokatora. Postanowił on na jednym z kawałków trawnika urządzić kwietnik. Początkowo było to około 1 m 2. Teraz to już 4 metry. Niby nie dużo ale jednak sąsiad przegania z niego wszystkie dzieciaki, które, jak już się ganiają to nie znają granic. Wiem, ktoś powie, że trzeba je pilnować. Zgoda. Ale chodzi o to, że to czyjaś własność (współwłasność), a na pewno nie tego sąsiada. I tak naprawdę nie miał prawa bez zgody właścicieli robić tam kwietnika. Teren był ogólnodostępny, a obecnie dostęp jest ograniczony, a nawet zabroniony. Administrator na prośbę zarządów obu wspólnot, wystosował pismo o likwidacji kwietnika i przywrócenie terenu do stanu poprzedniego. Brak reakcji. Co z tym zrobić?
Do wejść na klatki schodowe prowadzą chodniki, dość szerokie. Sąsiad z boku chodnika zamontował stojak na rowery. Nie wiemy czy jest to bezpieczny stojak i wezwaliśmy go aby go usunął. Brak reakcji. A zamontował go, bowiem wcześniej w "swojej" klatce schodowej, na własny koszt, dokonał remontu w postaci położenia na podłodze parteru nowych płytek, które, niestety, nie są antypoślizgowe. Ponadto wyrównał ściany korytarza na parterze za pomocą płyt gipsowych. I w związku z tymi remontami robi awantury za pozostawione pod drzwiami w korytarzu rowerki dziecięce. Wspomnę, że nasze korytarze są dość szerokie, brak wózkowni. A jedyny możliwy zakamarek na ten sprzęt został, za zgodą wspólnoty, zagospodarowany przez owego sąsiada.
Mamy zatem mieszkańca, który co prawda robi fajne rzeczy ale nie robi ich za zgodą innych właścicieli (przeciwników kwietnika jest wielu), który jednocześnie uzurpuje sobie prawo do decydowanie kto, jak i kiedy może korzystać z niektórych części wspólnych. Do kogo mamy wnosić pretensje czy do niego czy właściciela mieszkania w którym on mieszka?
Tu muszę wyjaśnić, o czym kiedyś pisałem - są dwa budynki mieszkalne, każde z księgą wieczystą, liczące po po 75 mieszkań, jako dwie odrębne wspólnoty i teren wokół nich, jako własność 150 właścicieli (w akcie notarialnym mam zapisane, że mój udział w tej nieruchomości niezabudowanej to 1/150) także z księgą wieczystą. Na tym terenie niezabudowanym jest droga dojazdowa z chodnikami i dojściami do poszczególnych klatek schodowych (do jednego bloku schodami), oraz tereny trawiaste. Jest to teren wspólny dla wszystkich właścicieli mieszkań w obu wspólnotach. Jak dotychczas "zarządzany" jest przez zarządy obu wspólnot. I jak na razie nie było problemów z zarządzaniem - no, jedyny, gdy trzeba było naprawiać drogę, która była w fatalnym stanie. Po prostu poszczególne wspólnoty podjęły uchwały o wydani konkretnych kwot na ten remont i sprawa została zamknięta.
Wróćmy do sąsiada - lokatora. Postanowił on na jednym z kawałków trawnika urządzić kwietnik. Początkowo było to około 1 m 2. Teraz to już 4 metry. Niby nie dużo ale jednak sąsiad przegania z niego wszystkie dzieciaki, które, jak już się ganiają to nie znają granic. Wiem, ktoś powie, że trzeba je pilnować. Zgoda. Ale chodzi o to, że to czyjaś własność (współwłasność), a na pewno nie tego sąsiada. I tak naprawdę nie miał prawa bez zgody właścicieli robić tam kwietnika. Teren był ogólnodostępny, a obecnie dostęp jest ograniczony, a nawet zabroniony. Administrator na prośbę zarządów obu wspólnot, wystosował pismo o likwidacji kwietnika i przywrócenie terenu do stanu poprzedniego. Brak reakcji. Co z tym zrobić?
Do wejść na klatki schodowe prowadzą chodniki, dość szerokie. Sąsiad z boku chodnika zamontował stojak na rowery. Nie wiemy czy jest to bezpieczny stojak i wezwaliśmy go aby go usunął. Brak reakcji. A zamontował go, bowiem wcześniej w "swojej" klatce schodowej, na własny koszt, dokonał remontu w postaci położenia na podłodze parteru nowych płytek, które, niestety, nie są antypoślizgowe. Ponadto wyrównał ściany korytarza na parterze za pomocą płyt gipsowych. I w związku z tymi remontami robi awantury za pozostawione pod drzwiami w korytarzu rowerki dziecięce. Wspomnę, że nasze korytarze są dość szerokie, brak wózkowni. A jedyny możliwy zakamarek na ten sprzęt został, za zgodą wspólnoty, zagospodarowany przez owego sąsiada.
Mamy zatem mieszkańca, który co prawda robi fajne rzeczy ale nie robi ich za zgodą innych właścicieli (przeciwników kwietnika jest wielu), który jednocześnie uzurpuje sobie prawo do decydowanie kto, jak i kiedy może korzystać z niektórych części wspólnych. Do kogo mamy wnosić pretensje czy do niego czy właściciela mieszkania w którym on mieszka?