Kto płaci?
: 15-01-2009, 16:26
Mam pytanie kto płaci za proces i czy jest szansa, by jego koszty po rozstrzygnięciu przez sąd zapłaciły zainteresowane osoby, czyli de fakto 2 osoby, których dotyczy?
Oto parę szczegółów;
- Mała wspólnota do 7 mieszkańców
- Sąsiad wynajmujący mieszkanie komunalne dokonuje remontu, który wymaga ingerencji w częsci wspólne (m.in. kominy i ściany) - zmieniał ogrzewanie oraz przesuwał ścianki. Oczywiście właściciel lokalu, czyli MZN nic o tym nie wie (bo sąsiad nie zgłosił nikomu)
- MZN jest ze względu na to, że gmina nadal ma większość mieszkań w tej kamienicy (4) pełni rolę zarządcy.
- Drugi sąsiad (właściciel mieszkający bezpośrednio nad mieszkaniem komunalnym, w którym toczy się samowolka) składa do MZN pismo o nielegalnym remoncie w mieszkaniu, którego właścicielem jest gmina. MZN przyjeżdża oglada, nakazuje podjąć uchwałę w sprawie remonu, który się już odbył i jest zakończony (nielegalnie). Sąsiad z mieszkania komunalnego przestawiał ścianki i wpiął się (posiadajac na szczęscie opinię kominiarską) we wskazany komin gdyż zmieniał ogrzewanie z gazowego na etażowe.
- Sąsiad komunalny zamierza wykupic mieszkanie od gminy, biega więc, po właścicielach by podpisali mu uchwalę pozwalającą wykonać remont, który dawno już wykonał.
- Sąsiad mieszkający nad nim jest przeciwny i nie podejmuje uchwały na tak. Pozostali w tym ja podejmujemy na tak sprawdziwszy że wszystko odbyło sie moze nieprawnie, ale zggodnie z techniką budowlaną itp.
- MZN, do którego należy lokal, w którym odbył sie i zakończył nielegalnie i bez uchwały remont, próbuje przekonać sąsiada, by podpisał uchwałę argumentując, że remont został zakończony i trzeba teraz wyprostować papiery. Sąsiad uparcie nadal się nie zgadza.
MZN jako właściciel występuje do sądu o rozstrzgnięcie sporu - nie podając oczywiście, że remont dawno jest już zakończony, a jedynie iż sąsiad X niewyraża złośliwie zgody na przeprowadzenie remontu.
- Odbywa się sprawa, z której nic nie wynika. Sąsiad naparł sie że nie podpisze i już, wyciągajac przy okazji sprawy, które nie sa przedmiotem bieżącego posiedzenia... sądu. Dochodzi do ugody i sasiad ma podpisać uchwałę. Jednak nie podpisuje jej.
- MZN ponownie wnosi do sądu o rozstrzygnięcie, argumentując że sąsiad X mimo iż w sądzie doszo do ugody nie podpisał uchwały...
- W międzyczasie sąsiad, ktory dopuścil sie samowoli budowlanej w mieszkaniu komualnym - wykupuje to mieszkanie od gminy.
- I dziś wlasnie obywa się kolejna rozprawa, która zostaje odroczona, bo sąd stwierdza nagle, że sprawa dotyczy już zupełnie nowych stron, skoro mieszkanie zmieniło właściciela.
No i mam wrażenie, że doszło do jakieś paranoi. Na pytanie, kto będzie płacił za ten proces dowiedziałam się, że wszyscy - jesli przegra go wspólnota. Jesli takie jest prawo to trudno, tylko wydaje mi się to kolejną paranoją. Dlaczego ja mam ponosić koszty sporu pomiędzy dwoma włascicielami o uchwałę, którą podpisałam na tak. Czy to nie powinien być spór pomiędzy nimi tylko i wyłącznie? I dlaczego gmina, która była właścicielem mieszkania w którym przeprowadzono nielegalnie remont, ktora nie zadbała o porządek we własciwym czasie w swoich uchwałach, nagle przestaje być stroną (mimo iż w czasie o którym mowa pozostawała WŁASCICIELEM tego mieszkania) dla sądu. A sąd będzie przesłuchiwał teraz nowych właścicieli mieszkania (sa nimi od dwóch tygodni), a nie MZN, który zarządzał w imieniu właściciela gminy do 5 stycznia tym mieszkaniem. Remont wykonano w marcu 2008 roku, o podjęcie uchwały w tej sprawie wystąpiono do właścicieli w czerwcu 2008 roku. Sprawa do sądu trafiła w sierpniu i pierwsza rozprawa odbyła się w paździeniku... Druga w grudniu, a teraz na 3 dowiedziałam się, że jednak znów wszystko od nowa, bo gimna nie jest już właścicielem...
Mam wrażenie że chyba i sąd nas robi w wała.
Co o tym myślicie?
pozdrawiam
i jak zwykle licze na waszą pomoc
ossy
Oto parę szczegółów;
- Mała wspólnota do 7 mieszkańców
- Sąsiad wynajmujący mieszkanie komunalne dokonuje remontu, który wymaga ingerencji w częsci wspólne (m.in. kominy i ściany) - zmieniał ogrzewanie oraz przesuwał ścianki. Oczywiście właściciel lokalu, czyli MZN nic o tym nie wie (bo sąsiad nie zgłosił nikomu)
- MZN jest ze względu na to, że gmina nadal ma większość mieszkań w tej kamienicy (4) pełni rolę zarządcy.
- Drugi sąsiad (właściciel mieszkający bezpośrednio nad mieszkaniem komunalnym, w którym toczy się samowolka) składa do MZN pismo o nielegalnym remoncie w mieszkaniu, którego właścicielem jest gmina. MZN przyjeżdża oglada, nakazuje podjąć uchwałę w sprawie remonu, który się już odbył i jest zakończony (nielegalnie). Sąsiad z mieszkania komunalnego przestawiał ścianki i wpiął się (posiadajac na szczęscie opinię kominiarską) we wskazany komin gdyż zmieniał ogrzewanie z gazowego na etażowe.
- Sąsiad komunalny zamierza wykupic mieszkanie od gminy, biega więc, po właścicielach by podpisali mu uchwalę pozwalającą wykonać remont, który dawno już wykonał.
- Sąsiad mieszkający nad nim jest przeciwny i nie podejmuje uchwały na tak. Pozostali w tym ja podejmujemy na tak sprawdziwszy że wszystko odbyło sie moze nieprawnie, ale zggodnie z techniką budowlaną itp.
- MZN, do którego należy lokal, w którym odbył sie i zakończył nielegalnie i bez uchwały remont, próbuje przekonać sąsiada, by podpisał uchwałę argumentując, że remont został zakończony i trzeba teraz wyprostować papiery. Sąsiad uparcie nadal się nie zgadza.
MZN jako właściciel występuje do sądu o rozstrzgnięcie sporu - nie podając oczywiście, że remont dawno jest już zakończony, a jedynie iż sąsiad X niewyraża złośliwie zgody na przeprowadzenie remontu.
- Odbywa się sprawa, z której nic nie wynika. Sąsiad naparł sie że nie podpisze i już, wyciągajac przy okazji sprawy, które nie sa przedmiotem bieżącego posiedzenia... sądu. Dochodzi do ugody i sasiad ma podpisać uchwałę. Jednak nie podpisuje jej.
- MZN ponownie wnosi do sądu o rozstrzygnięcie, argumentując że sąsiad X mimo iż w sądzie doszo do ugody nie podpisał uchwały...
- W międzyczasie sąsiad, ktory dopuścil sie samowoli budowlanej w mieszkaniu komualnym - wykupuje to mieszkanie od gminy.
- I dziś wlasnie obywa się kolejna rozprawa, która zostaje odroczona, bo sąd stwierdza nagle, że sprawa dotyczy już zupełnie nowych stron, skoro mieszkanie zmieniło właściciela.
No i mam wrażenie, że doszło do jakieś paranoi. Na pytanie, kto będzie płacił za ten proces dowiedziałam się, że wszyscy - jesli przegra go wspólnota. Jesli takie jest prawo to trudno, tylko wydaje mi się to kolejną paranoją. Dlaczego ja mam ponosić koszty sporu pomiędzy dwoma włascicielami o uchwałę, którą podpisałam na tak. Czy to nie powinien być spór pomiędzy nimi tylko i wyłącznie? I dlaczego gmina, która była właścicielem mieszkania w którym przeprowadzono nielegalnie remont, ktora nie zadbała o porządek we własciwym czasie w swoich uchwałach, nagle przestaje być stroną (mimo iż w czasie o którym mowa pozostawała WŁASCICIELEM tego mieszkania) dla sądu. A sąd będzie przesłuchiwał teraz nowych właścicieli mieszkania (sa nimi od dwóch tygodni), a nie MZN, który zarządzał w imieniu właściciela gminy do 5 stycznia tym mieszkaniem. Remont wykonano w marcu 2008 roku, o podjęcie uchwały w tej sprawie wystąpiono do właścicieli w czerwcu 2008 roku. Sprawa do sądu trafiła w sierpniu i pierwsza rozprawa odbyła się w paździeniku... Druga w grudniu, a teraz na 3 dowiedziałam się, że jednak znów wszystko od nowa, bo gimna nie jest już właścicielem...
Mam wrażenie że chyba i sąd nas robi w wała.
Co o tym myślicie?
pozdrawiam
i jak zwykle licze na waszą pomoc
ossy